Coke Live Music Festival 2013 – Relacja z koncertu


clmf

 

 

Relacja z koncertu, Kraków, 10.08.2013

166. Tyle dni dzieliło nas od ogłoszenia Florence +The Machine headlinerem festiwalu Coke Live Music Festival do występu grupy. Wiadomość o przyjeździe Maszyn do Polski spadła na nas jak grom z jasnego nieba! Zespół ogłosił przecież przerwę w koncertowaniu więc mało kto spodziewał się tak ogromnej niespodzianki. A jednak. Po fali niedowierzania i euforii przyszedł czas na solidne przygotowanie się do najważniejszego dnia w życiu każdego fana. Chcieliśmy, aby 10 sierpnia stał się dla Florence dniem wyjątkowym i niezapomnianym, chcieliśmy dokonać czegoś niezwykłego, chcieliśmy sprawić, by Polacy nie musieli czekać kolejnych 3 lat na następny występ.

Ogłoszone i zorganizowane przez fanclub akcje koncertowe miały pokazać, że ten występ będzie niezwykły nie tylko dzięki zespołowi, ale także dzięki rzeszy fanów!

Co należało zrobić? Po pierwsze- wianki. Głowy fanów 10 sierpnia miały być przyozdobione kwiecistymi koronami, co idealnie wpasowywało się w klimat zarówno festiwalu jak i nawiązywało do ery Lungs, kiedy to scena Maszyn zatopiona była w sztucznej roślinności. Sama Florence niejednokrotnie pojawiała się w wiankach (m.in. w teledysku do ‘Rabbit Heart’), a także nie kryła swej radości kiedy widziała pośród tłumu kwieciste ornamenty.

Kolejna akcja to ‘What Florence and The Machine Gave Me’, nawiązująca do trzeciej piosenki z płyty ‘Ceremonials’. Podczas utworu fani mieli za zadanie podnieść do góry kartkę z odpowiedzią na pytanie: Co dała mi muzyka Florence and The Machine.

Ostatnią rzeczą do zrobienia było obsypanie się jak największą ilością brokatu. Miał on być dosłownie wszędzie- na włosach, twarzy czy ubraniu. Poza tym należało wnieść na teren koncertu kolejną porcję tego złocistego pyłu, aby sypać nim na prawo i lewo w trakcie trwania występu.

Równie ważną częścią akcji koncertowej było stworzenie albumu pt. ‘The Story’. Znajdowały się tam listy i prace artystyczne adresowane do członków zespołu, a każdy kto wziął udział w tym przedsięwzięciu miał pewność, że książka trafi prosto w ręce Florence i jej Maszyny, a co za tym idzie wszystkie prace zostaną osobiście obejrzane przez artystów.

Po zaopatrzeniu się w cały potrzebny ekwipunek, pozostało nam odliczać dni. Miesiąc, tydzień, 1 dzień. W końcu nadeszła ta chwila… O 10.00 pod barierkami dzielącymi nas od Main Stage zaczęły pojawiać się pierwsze charakterystyczne osoby wzbudzające zaciekawienie nie tylko innych festiwalowiczów ale także całej ekipy pracującej na terenie CLMF. Mimo pochmurnej pogody w tym zakątku Krakowa nagle zrobiło się kolorowo i błyszcząco. Z godziny na godzinę przybywało coraz więcej i więcej upstrokaconych fanów. Widok naprawdę niesamowity- kilkaset osób w kwiecistych wiankach, z banerami, kartkami, flagami, wspólnie nakładających sobie brokatowy make-up. Dopiero wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że akcje koncertowe odbiły się szerokim echem i udział w nich zechciała wziąć naprawdę ogromna grupa fanów!

Godzina 16.00 – otwarcie bramek. Trudno znaleźć słowa by to opisać, dlatego zamieścimy filmik. Nasz cały bajkowy tłum rzucił się w szaleńczy bieg, by zająć jak najlepsze miejsce pod sceną. Jestem pewna, że czas w jakim pokonaliśmy ten dystans śmiało możemy zapisać w księdze rekordów Guinnessa w kategorii ‘300 metrów w 10 sekund’. Kiedy każdy zajął już swoje wymarzone miejsce pod sceną nagle zobaczyliśmy Marikę i jej zespół, mających w tym momencie próbę przed występem. Trudno powiedzieć co mogli sobie pomyśleć widząc gromadę zasapanych przebierańców kurczowo trzymających barierki :D. Po pierwszej chwili szoku Marika powiedziała: ‘Wiem, że te stroje nie są dla mnie, tylko dla Florencji, ale muszę przyznać, że wyglądacie SZAŁOWO!’.

Do koncertu Maszyn dzieli nas teraz 7 godzin. Pod scenę nadciąga coraz więcej ludzi. Zaczynają się pierwsze występy. Na początku wspomniana już wcześniej Marika&SPOKOARMIA, która po raz kolejny podkreśliła jak pięknie tego dnia wyglądamy (szczególne uznanie zdobyli przystrojeni chłopcy!) Następnie The Cribs i mała zmiana w line-up’ie, a mianowiecie tres.b zamiast Wu-Tang Clan. Po zakończonym występie międzynarodowrego trio emocje sięgają zenitu. Zgromadzony tłum jest największym w historii Coke Live Music Festival. Przy barierkach czujemy się jak sardynki w puszce. Gorącej puszce. Na scenie pojawia się perkusja Chris’a, pianino Isy, wreszcie mikrofon Flo. Z tyłu widnieją dekoracje. Wszystkie instrumenty są już na estradzie. Organizatorzy donoszą jeszcze napoje muzykom- woda, piwo oraz sok pomarańczowy i wino dla Isabelli! Na chwilę z prawej strony sceny wychyla się Chris i macha wszystkim. Cały tłum jest podekscytowany, czuć ogromne napięcie. Bez przerwy słychać okrzyki ‘Florence, Florence!’ a także oklaski w rytmie Dog Days. Na barierkach zawieszają nasze banery. Gasną światła, dźwięk burzy, melodia Only If For a Night i…

… zespół wchodzi na scenę machając w stronę publiczności. Zajmują miejsca przy swoich instrumentach przy tak ogromnym wiwacie widowni, iż jestem pewna, że ludzie mieszkający w pobliżu lotniska poczuli trzęsienie ziemi. I wreszcie nadchodzi ten moment. Na scenę wchodzi Ona. W czarnej, szyfonowej sukni wykończonej błyszczącymi koralikami. Włosy ma upięte w luźny koczek, na twarzy delikatny makijaż, bosa, eteryczna idzie powolnym krokiem na środek sceny nieśmiało patrząc w naszą stronę, kłania się, podnosi ręce i zaczyna. ‘And I had a dream…’. Publiczność jest zaczarowana, ludzie krzyczą, śmieją się, płaczą. Natomiast Florence pozornie jest bardzo spokojna i opanowana, ale widać, że od środka zjada ją stres, trzęsą jej się dłonie. Koncert po tak długiej przerwie musi być dla niej ogromnym przeżyciem. Na początku piosenki daje znak dźwiękowcom, że coś dzieje się nie tak z jej odsłuchem. Kontynuuje. Z minuty na minutę staje się coraz odważniejsza. Podniesione ręce kilkudziesięciu tysięcy ludzi dodają jej mocy i odwagi. Fotoreporterzy pod sceną starają się uchwycić jak najlepsze ujęcia, ale ten kto był na koncercie wie, że żadne zdjęcie nie odda piękna Florence. Na żywo wygląda jak bogini, istota nie z tej planety, nadczłowiek (brzmi BARDZO psychofańsko, ale każdy kto miał okazję widzieć, wie o czym mowa). Na bridge’u piosenki Flo zaczyna obracać się wokół własnej osi jak baletnica, ‘dancing on her tiptoes…’. Tłum szaleje. Wokalistka podnosi ręce ku górze i z niedowierzaniem patrzy na tysiące fanów przed sobą, uśmiech nie schodzi jej z twarzy, a z oczu bije blask. Koniec piosenki, gasną światła.

Słyszymy pierwsze takty What The Water Gave Me i wiemy, ze to jest ten moment. Podnosimy do góry nasze kartki jednocześnie głośno skandując imię Flo. LOVE, FAITH, FRIENDS, EMOTIONS, ENERGY, RELIEF i tysiące innych słów, które oddają nasze uczucia do zespołu. Zapalają się światła, Florence odwraca się w naszą stronę i… zamiera. Widzi przed sobą naszą wdzięczność za jej muzykę. Na początku rozpromienia się, przyciska ręce do serca, następnie chowa twarz w dłoniach a w jej oczach pojawiają się łzy. Zaczyna śpiewać jednocześnie śledząc wzrokiem napisy na naszych kartkach. Jest niesamowicie wzruszona i onieśmielona a głos jej się załamuje. Chwilę później skupia się jednak tylko na piosence, aby zaśpiewać ją jak najlepiej. W energicznym momencie WTWGM wyjmuje mikrofon ze statywu i biegnie na prawą i lewą stronę sceny pobudzając publiczność do skakania, następnie sięga po tamburyn i tańczy wybijając rytm. Kiedy piosenka zbliża się ku końcowi Florence nam się kłania i krzyczy ‘Dziękuję Poland!’. Wrzask widowni porusza kulę ziemską- to nie budzi mojej wątpliwości. Ale to jeszcze nie koniec. Flo dodaje ‘Kochamy Was!’ i ciągle zapłakana spogląda na nasze słowa.

Następny utwór- Cosmic Love. Tu mamy możliwość wykazania się świetną znajomością tekstów utworów FATM, Flo przez większą część piosenki trzyma mikrofon skierowany w stronę tłumu. Sądzę, że podczas kolejnej trasy koncertowej polska publiczność śmiało może jeździć z zespołem jako największy chór w historii muzyki, gdyż Cosmic Love w naszym wykonaniu to mistrzostwo! W tym momencie należy również dodać, że nie tylko Flo jest nami zachwycona. Cały zespół, łącznie z backing vocals nie do końca zdaje sobie sprawę co się dzieje i patrzy w naszą stronę z niedowierzaniem. Florence kieruje się na schody prowadzące w dół sceny, lekko się chwieje i z namaszczeniem śpiewa wers ‘So I stay in the darkness WITH YOU’ wskazując dłonią publiczność. Wspomnę również, że w trakcie tej piosenki zaczęłam krzyczeć imię Roba i kiedy na mnie popatrzył wysłałam mu buziaka a on odpowiedział w moją stronę tym samym *tyle wygrać!*

Kolejny utwór- słyszymy bębny zwiastujące Drumming Song. Moc tej piosenki sprawia, że tłum fanów szaleje jeszcze bardziej. Widać także, że Flo jest coraz odważniejsza, śmielej operuje swoim głosem a także ciałem. Zachowuje się jak aktorka podczas najważniejszego przedstawienia życia, jej ruchy są wręcz teatralne. Ten moment idealnie potwierdza fakt, iż Florence i muzyka to jedność. W rytm perkusji rusza ramionami, klatką piersiową, biodrami i wygląda to tak jakby wszystkie dźwięki wychodziły z każdej komórki jej ciała. Końcówka Drumming Song jest dla każdego ogromnym zaskoczeniem, ponieważ Maszyny grają jej nową wersję (od tego momentu moją ulubioną!) z lekko elektronicznym brzmieniem. Kiedy następuje zakończenie piosenki zaczynamy skandować imię Isabelli i wszyscy z wielkim entuzjazmem to podłapują. :) początkowo Isa jest onieśmielona i patrzy na klawisze swojego pianina natomiast Florence z szerokim uśmiechem wskazuje rękami na swoją przyjaciółkę i dopiero wtedy keybordzistka pięknie nam się kłania.

Słyszymy intro do Bird Song i głośne ‘How are you Poland! We are so incredibly move by your pictures and your words and everything! It’s so incredible to be here!’ Florence schyla się i sięga po brokat (który de facto dostała z rąk fanklubu)! ‘Now, Poland, if you’re with somebody and you like them or you love them or you’ve just met them, it’s time for you to raise them up!’ Flo posypuje scenę i publiczność brokatem kontynuując: ‘I wanna see girls or boys on shoulders! Get your girls on your shoulders!’ mówi, pokazując na migi co mamy zrobić :) ‘There’s one! Raise them up! On shoulders! There’s two!’ Florence schodzi ze sceny i kieruje się w stronę rozwiwatowanego tłumu, idzie ścieżką i sypie złoty pył na wyciągających ku niej ręce fanów (przy okazji pstrokacąc przy tym niezbyt zachwyconych tym faktem ochroniarzy). Wchodzi ozłocona na scenę ciesząc się jak dziecko, z dumą pokazując pokryte brokatem dłonie i zaczyna śpiewać Rabbit Heart. Wiemy, że zaczyna się kolejna część naszej akcji. Niedługo Isa zagra swoją solówkę, a my w tym momencie podniesiemy nasze wianki do góry. Nadchodzi ta chwila a Florence znika ze sceny! Mimo wszystko ciągle klaszczemy, kierując kwieciste korony ku niebu. W ułamku sekundy Flo wbiega z powrotem i od razu stopy prowadzą ją na schody, aby znów znaleźć się bliżej fanów. Brokat sypie się kilogramami, a Flo zbiera od publiczności wianki, jeden wkłada na głowę, jednym obdarowuje Isę (co nagrodzone jest szalonym wiwatem) resztę zabiera ze sobą na scenę i kładzie przy statywie mikrofonu. Ten moment to symboliczne połączenie dwóch er zespołu – Lungs (sztuczne kwiaty przy mikrofonie) i Ceremonials (statyw w stylu art deco).

Następuje koniec piosenki, wielki aplauz i z głośników wydobywa się nikomu nieznana wcześniej melodia. Każdy w głębi serca ma nadzieję, że za chwilę usłyszymy nowy utwór, być może ten, który znajdzie się na trzecim krążku. Okazuje się jednak, że to kolejne ‘odświeżenie’ starej piosenki. Przed nami You’ve Got The Love jednak w nowej-starej (bo nawiązującej do oryginału) wesji! Należy dodać, że po nieśmiałej Florence z początku koncertu nie ma już śladu. Jest zwierzęciem scenicznym, pewna siebie, w pełni rozśpiewany głos pieści nasze uszy niesamowitymi dźwiękami. Kondycja wokalna Florence jest rewelacyjna. Nawet podczas biegania czy skakania nie słychać cienia zadyszki. Po zakończeniu wokalistka układa swoje dłonie w serce i na świecącej brokatem twarzy ciągle widnieje nieschodzący już do końca koncertu szeroki uśmiech.

Dźwięk pianina zwiastuje Lover to Lover. Intro wzbogacono o rytmiczne oklaski publiki, a naszym dyrygentem jest nie kto inny jak sama Florence. Na początku Flo podchodzi do pianina Isy i obie z przejęciem o czymś sobie opowiadają. Isa wskazuje dłońmi na twarz, a więc wnioskując tematem rozmowy są nasze upstrokacone lica J Florence krzyczy do mikrofonu: ‘HANDS UP IF YOU’RE COVERED IN GLITTER!’ sama podnosząc w tym momencie rękę do góry. Piosenka jest popisem wokalnych możliwości Rudej. Bez trudu bowiem przechodzi ona od najwyższych do najniższych dźwięków.

Następuje przemowa Flo, którą przyznaję zrozumiałam dopiero oglądając stream’a, gdyż krzyk zachwyconych ludzi nie pozwolił mi niczego usłyszeć (mimo to wrzeszczałam po każdym ‘jshfjkshfjk’ Florence jak opętania :) ). ‘You guys are so incredible! And my face is covered in glitter! But we’re… we’ve been taking a bit time out, not playing shows, but we want to come to Poland, because we haven’t been here since Lungs . And we know , you’ve been such amazing fans, and so huge supporters of Lungs and Ceremonials. And we literally just want to thank you so much Poland!’ W tym momencie cały zespół zaczął nam bić brawo. ‘Because last time we came here we were in Warsaw and it was a tiny venue but I remember that gig so well, because never in my life we’re felt audience like here, in Poland. You seem to love music so much and we feel that and you’re honestly… we knew, we had to come and play here because we knew that you guys are THE BEST AUDIENCE IN A WORLD ! Thank you Poland! ‘ Słysząc takie słowa z ust Florence, ktora grała na scenie Glastonbury, której publiczność zapełniła całą halę o2 w Londynie, której bilety na koncert wyprzedają się w kilkanaście sekund, można pomyśleć że to sen. Florence opowiada nam także, że w Polsce jest mnóstwo utalentowanych ludzi, że widzi nasze starania, nasze prace do niej wysyłane i jest tym szczerze zachwycona! ‘I love all of your hair-dresses, and a glitter!’

Florence zachęca nas do wspólnego zaśpiewania piosenki i zaczyna się akustyczna wersja Heartlines. Następnie Flo nie chce by reszta zespołu poczuła się gorsza i każdy dostaje swoją porcję brokatu! Kolejny utwór Between Two Lungs (i zdobycie z rąk fana nowego woreczka z btokatem!), dalej Shake It Out (kolejna dawka brokatu) i charyzmatyczne No Light No Light z Florence grającą na bębnie. Ważna informacja! Na CLMF Florence pobiła swój rekord jeżeli chodzi o najdłuższy dźwięk! Wynosi on 23 sekundy. Jak bić rekordy to tylko w Polsce! Kolejna pozycja na setliście Sweet Nothing, następnie Spectrum i nadchodzi czas na zakończenie tego wspaniałego wydarzenia. Idealnym zwieńczeniem jest kultowy już utwór Dog Days Are Over z również kultowym skakaniem przy refrenie na znak wokalistki. Tłum długo nie może przestać krzyczeć ‘DZIĘKUJEMY!’ i klaskać w podziękowaniu za te 1,5h niesamowitych przeżyć.

Czy dało się więcej wygrać? Otóż nie! Śmiało można powiedzieć, że koncert w Krakowie stał się legendą w karierze zespołu Florence and The Machine. W żadnym kraju, nikt nie zrobił dla nich tak wiele. Zaangażowanie fanów przeszło najśmielsze oczekiwania i teraz pozostaje nam czekać na kolejny występ w Polsce, a wierząc zapewnieniom samej wokalistki stanie się to niebawem. My, fani, zrobiliśmy wszystko, by sprawić, aby 10 sierpnia stał się niezapomnianym dniem nie tylko dla nas, ale w szczególności dla Maszyny. Nasz cel został osiągnięty, a najlepszym dowodem na to są łzy samej Florence. Udało nam się. Do zobaczenia wkrótce!

Relacja Michaliny Kowalczyk

Po koncercie, Florence dodała zdjęcie na instagram z podpisem:

A Chris i Rob napisali na swoim Twitterze:

W dodatku Sam White z chóru wysłała do nas wiadomość i wspomniała, że bardzo podobały jej się konkursowe plakaty, a jeden z nich wzięła ze sobą!

Review from the concert, Cracow, 10.08.2013

Michalina Kowalczyk

Komentarze

Zadaj pytanie

Imię

Adres email

Pytanie

Plik