Spotkanie odbyło się po koncercie w dość dużej sali za sceną. Zostałyśmy przyjęte przez ekipę ochroniarzy z Atlas Areny i przekazane w ręce ochrony zespołu. Jeden z ochroniarzy się nam przedstawił i poprosił nas żebyśmy sobie usiadły, a zespół niebawem przyjdzie. Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że pewnie przyjdą za pół godziny, ewentualnie wcale, więc byłam jakaś zrelaksowana. Dziewczyny usiadły na krzesłach (drewniane zwykłe krzesła identyczne jak w polskich szkołach), ja przysunęłam sobie kolejne krzesło i siedziałyśmy w takim półkolu patrząc w nicość. Nagle zobaczyłam Toma z wielkim uśmiechem ina twarzy. Podszedł do nas, przytulił się i się przywitał. Powiedział nam, że koncert był niesamowity i to, co dla nich przygotowaliśmy było przecudowne. Zaraz potem do pomieszczenia weszła Isa z Robem. Dziewczyny zaczęły się z nimi witać, a ja zauważyłam wchodzącą Flo i od razu podbiegłam do niej się przywitać. Była ubrana w ten sam strój, w którym występowała, ale na głowę nałożyła inny wianek – chyba największy jaki udało jej się wybrać spośród tych zebranych podczas koncertu. Wyglądało to tak, jakby to ona dla nas specjalnie wybrała ten wianek i chciała pokazać swoją wdzięczność.
Gdy się z nią witałam, miałam wrażenie, że mnie poznała, bo zatrzymała wzrok na mnie i spojrzała na mnie tak jakby jej oczy mówiły: bardzo miło znów Cię widzieć. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie, czy rzeczywiście Flo tak myślała, ale zrobiło mi się ciepło na duszy. Chris mnie poznał i powiedział cześć, Rob i Isa się przytulili. Przyszły też dziewczyny od trąbek, przywitałam się z nimi i z Sigrun, która mnie pamiętała, bo poznałam ją po koncercie w Londynie.
Potem powiedziałyśmy, że jak zwykle mamy mnóstwo prezentów. Flo od razu chciała otworzyć skrzynię Celestial Vault, ale powiedziałam, że zanim przejdziemy do prezentów, mamy dla niej ważną informację, że ubrania, które wyrzucaliśmy w górę i na scenę podczas Dog Days Are Over, nie były taką zwykłą akcją i była to akcja charytatywna. Ubrania zostaną przekazane dla fundacji Happy Kids dla dzieci z rodzinnych domów dziecka na Święta. Flo wtedy spoważniała, powiedziała, że to niesamowite, a ja dodałam, że to dzięki niej, bo bez niej nie miałybyśmy możliwości zorganizować takiej akcji.
Na początku dałyśmy wszystkim czapki Road Whores i Road Gigolos, Iza założyła ją daszkiem do tyłu, jeden z ochroniarzy też włożył ją sobie na głowę, dziewczyny od trąbek również je dostały. Wspomniałam, żeby przekazali też je Roo i Lucy, bo nie było ich na backstage’u. Wszyscy się ucieszyli i w międzyczasie powtórzyli parę razy, że polska publiczność jest niesamowita, że zawsze wiedzą, że w Polsce koncerty będą wyjątkowe i bardzo za to dziękują, są pod wrażeniem i nie mieści im się to w głowie jak świetnie było na koncercie.
Od razu potem powiedziałyśmy, że mamy dla wszystkich listy od fanów z Polski, Flo wyjęła parę z nich i zaczęła je przeglądać. Powtórzyłyśmy, że są to listy dla wszystkich, pamiętam, że Flo podała jeden z nich Chrisowi mówiąc, że jest nawet list do Arlo! Chris się zdziwił i ucieszył, Flo uśmiechała się od ucha do ucha, wszyscy stali dookoła, Izka sobie usiadła. Następne w kolejce były płyty winylowe. Wręczyłyśmy Flo płytę polskiego zespołu Sorry Boys, która została nam przekazana przez spotkaniem przez kogoś z organizatorów. Flo dostała od nas również Bajm – Bajm oraz największe przeboje Anny Jantar. Poza samymi płytami, przygotowałyśmy też opisy po angielsku, w których były informacje na temat artystów jak i danych albumów. Pamiętam, że zażartowałyśmy coś z Bajmem, że jest to jej inspiracja, ale Flo nie zrozumiała. Wspomniałyśmy, że specjalnie przygotowałyśmy te opisy, żeby wiedziała więcej o zespole, a Flo wzięła płytę do ręki i przejechała dłonią po opisie, spojrzała na nas i powiedziała: this is amazing. Wydawało mi się, że była bardziej pod wrażeniem samego opisu niż vinyli haha! Chciała wyjąć z torby kolejne płyty, ale powiedziałyśmy jej, że reszta jest dla Isy i Roba. Isa dostała od nas Ewę Demarczyk, a Rob Nocny Patrol Maanamu i Katharsis Czesława Niemena. Rob płyty wręcz do siebie przytulił, podziękował nam z całego serca, powiedział: it’s so sweet i zaczął czytać opisy przyczepione do winyli, ucieszył się jak mały chłopiec na widok prezentów pod choinką. Kolejnym prezentem były książki –
Po przekazaniu listów, winyli i czapek, pokazałyśmy im kosz z polskimi słodyczami. Wszyscy się ucieszyli, nie pamiętam co dokładnie powiedzieli, ale widać było, że są pod wrażeniem. Kątem oka widziałam Izę, która wyjęła wolnym ruchem batonik ‘Danusia’ i powiedziałam jej, że jest bardzo dobry (to nic, że nie mam pojęcia jak smakuje, bo nigdy go nie próbowałam!). Ktoś z zespołu otworzył krakersy, a w międzyczasie podeszła do mnie Magda i powiedziała, że Tom ma do mnie pytanie i chce mi coś pokazać. Podeszłam do Toma, on dał mi swój telefon z otwartym instagramem i wybrał zdjęcie Justina (chłopaka z ekipy) z sezamkami a-ha i spytał, czy je mamy. Jednocześnie przyszła Magda z sezamkami, ale innej firmy i je mu pokazała. On je przyłożył do zdjęcia na telefonie, pokiwał głową i powiedział coś w rodzaju: Yep, they are similar, but not the same! A ja powiedziałam, że smakują tak samo tylko, że to inna firma. On się zaśmiał i potem wróciłyśmy do Florence, która rozmawiała z Robem i Isą, a Chris jadł krakersa. Kolejnym upominkiem były dwie książki dla Florence i jedna dla Roba. Wyjęłyśmy ‘Lalkę’ Prusa, Flo szybko spojrzała na tył okładki i przeczytała parę słów, a my wspomniałyśmy, że to książka którą czytamy w liceum i często pojawia się ona na egzaminach końcowych. Flo zaśmiała się, a ja wyjęłam kolejną książkę – tom wierszy Haliny Poświatowskiej ‘właśnie kocham…’. Chciałabym wspomnieć, że Halina Poświatowska jest moją ulubioną pisarką i pokazanie jej wierszy Florence było moim marzeniem. W tym momencie wydarzyła się dość magiczna chwila, chyba jedna z trzech chwil, które zapamiętałam najlepiej z całego spotkania. Uradowana Florence otworzyła książkę na całkowicie losowej stronie i nagle jej uśmiech zniknął. Ja zanim to zauważyłam, z radością powiedziałam, że jest tu zarówno wersja polska jak i angielska, więc może uczyć się polskiego czytając te wiersze. W tym samym czasie, Flo przejechała palcem po początkowych wersach wiersza i zszkowana pokazała na słowa ‘beast of burden’. Zawołała wszystkich, którzy byli gdzieś dalej i jeszcze raz, teraz już z powrotem uśmiechnięta pokazała te słowa i powiedziała coś w stylu: ‚Look how strange it is, I just opened the book on this page and there are words that I used in one of my songs!’. Ja byłam jeszcze bardziej zdziwiona od samej Flo i powiedziałam, że rzeczywiście, jest to niesamowity zbieg okoliczności i na pewno nie było to przypadkowe, być może Florence zainspirowała się tymi słowami, które kiedyś napisała Halina, ale nie była tego świadoma. Flo z takim delikatnym uśmiechem odpowiedziała, że też tak myśli. Zamknęła książkę, powiedziała, że bardzo dziękuję, ja jeszcze dodałam, że te wiersze są niesamowite i mamy nadzieję, że jej się spodobają. Miałyśmy jeszcze jedną książkę – ‚The Red and the White: The Cinema of People’s Poland’, którą dałyśmy Robowi. Zaskoczony Rob wziął od nas książkę, przeczytał tytuł i spojrzał na nas, wtedy chyba Michalina (nie pamiętam dobrze) wspomniała, że wiemy, że Rob wspominał kiedyś w jednym z wywiadów, że chciałby być reżyserem, więc pomyślałyśmy, że taka książka na pewno mu się spodoba. Rob spojrzał na Flo, Flo na niego i z ich twarzy można było wyczytać: ‘ skąd oni o tym wiedzą?!’. Ja w międzyczasie wyjęłam z torebki z prezentami opaski, które chciałyśmy przekazać wszystkim z zespołu (opaski były identyczne jak te, które można było zamówić z okazji koncertu). Dałam jedną Florence i powiedziałam, że to opaska specjalnie przygotowana na ten koncer, drugą dałam Izce, a Iza powiedziała: ‚Is it for me?? WOW!’. Przekazałam jeszcze jedną jednej z dziewczyn z sekcji dętej i powiedziałam, że reszta opasek jest w torebce z prezentami. Z torebki wyjęłyśmy pudełko, w którym znajdował się kolejny prezent, tym razem tylko dla Florence. Było to kimono własnoręcznie uszyte przez jednego z fanów. Gdy opowiedziałyśmy o tym Flo, ona wręcz podskoczyła z radości i od razu je przymierzyła. Powiedziałam, że bardzo jej pasuje i mamy nadzieję, że jej się podoba. Wszyscy byli pod wrażeniem, Isa stanęła obok i coś powiedziała, albo nawet zaklaskała, a Flo parę razy się obróciła i została w kimonie. Po rozdaniu czapek, listów, winyli, książek i opasek oraz kimona, nadszedł czas na gwóźdź programu, czyli magiczną skrzynię Celestial Vault. Podniosłyśmy ją i powiedziałyśmy, że jest to skórzane pudełko zrobione specjalnie dla niej, powiedziałyśmy też jego nazwę, jednak miałam wrażenie, że Flo nas nie słuchała, bo była zbyt podekscytowana tym, co jest w środku. Ja powiedziałam też, że skrzynia została zrobiona własnoręcznie przez tę samą osobę, która zrobiła w tamtym roku album The Looking Glass (Marynia Fogtman-Budaj). Kasia otworzyła skrzynię i oczy Flo ujrzały prace inspirowane utworem Which Witch. Przyznam, że gdy sama je zobaczyłam po raz pierwszy, uznałam że wszystkie są po prostu majstersztykiem i Flo z pewnością miała o nich taką samą opinię, ponieważ gdy je zobaczyła, zaświeciły się jej oczy i zaczęła je przeglądać bardzo wolno, po kolei i przekazywać je Isie, która również była pod przeogromnym wrażeniem. Wspomniałyśmy, że są to prace przygotowane przez fanów z Polski, że są one wszystkie inspirowane Which Witch, bo polscy fani po prostu kochają ten utwór. Pamiętam że wtedy spojrzał na mnie Chris i się uśmiechnął, a na twarzy Isy pojawił się wielki uśmiech, który mówił: ‘ale fajnie, jestem dumna, że komuś podoba się ten utwór!’. Isa i Flo wymieniły się spojrzeniami i dalej przeglądały prace komentując je, ja wspomniałam, że są też tam prace jednej z nas, czyli Magdy, Flo powiedziała, że wszystkie są super, Rob stał obok i też się nimi zachwycał. Po przejrzeniu jakiejś połowy wszystkich prac, powiedziałyśmy, że nie mamy tak dużo czasu i może pokażemy co jeszcze jest w skrzyni, a prace mogą sobie przejrzeć później. Złożyłam prace na kupkę i położyłam koło Izy, która siedziała na krześle.
Kolejną rzeczą, która była w pudełku, była relacja z What The Hell, czyli naszego fanclubowego zlotu, który odbył się w sierpniu. Pamiętam, że Flo wzięła książeczkę (a raczej książkę, bo relacja była dość spora, około 60 stron) i z wielką ekscytacją zaczęła wszystko przeglądać, strona po stronie. Powiedziałam, że może Magda powie trochę o tym, co to jest, ponieważ ona to wszystko złożyła w jedną całość. Magda powiedziała, że jest to relacja z pierwszego spotkania fanów Florence + The Machine w Polsce, powiedziała też że było to nie tylko spotkanie, ale również wielka przebierana impreza wieczorem. Wspomniałyśmy, że stroje były inspirowane zespołem i wielu fanów przebrało się m.in. za Flo z Drumming Song, Rabbit Heart, Bestivalu 2012 itd. Powiedziałyśmy też, że chłopak, który wygrał główną nagrodę był przebrany za Roba z Bestivalu 2009 i pamiętam dobrze, że podczas, gdy Magda szukała zdjęcia tego przebrania, Flo powtórzyła DWA razy: Rob, do you know that the winner was dressed up as you at Bestival 2009? Bestival two thousand nine?!? Mówiła to z takim niedowierzaniem i wielką radością w głosie. Magda pokazała zdjęcie, Flo pokazała je Robowi i reszcie zespołu. Potem zaczęła przeglądać kolejne strony, na których byli fani w inncyh przebraniach – dziewczyny w sukienkach inspirowanych imprezami u Gatsby’ego, sam Gatsby, zdjęcia z fotobudki. Nie wiem czy mi się to nie przewidziało, ale pamiętam, że Florence spojrzała na Flo ze zdjęć z fotobudki i znów wspomniała coś o napisie i fanclubowym logo, ale pamiętam to jak przez mgłę. Na kolejnych stronach były zdjęcia z ‘backstage’u zlotu’, czyli m.in. my podczas zakupów z 5 wózkami pełnymi jedzenia, samochód zapakowany zakupami po sam dach, a także my wszystkie razem. Pamiętam, że Florence zatrzymała się na naszym zdjęciu i powiedziała: ‘Oh it’s you guys, you look beautiful’. Flo skończyła przeglądać relację, a my otworzyłyśmy drugie dno skrzyni, gdzie znajdowało się parę woreczków z brokatem, mały pakunek ozdobiony wstążką oraz kolejna książeczka. Flo uśmiechnęła się na widok brokatu, a my otworzyłyśmy pakunek, mówiąc, ze jest to coś, co przyniesie Florence szczęście. Była to podkowa, którą kupiłam razem z Olą w Camden Town w Londynie we wrześniu. Zwykła, zardzewiała, stara podkowa, ale o jak wielkim znaczeniu. Michalina powiedziała, że jest to podkowa z Camden, ja to powtórzyłam i się zaśmiałam, że to polska podkowa z Londynu, ale Flo była zbyt zajęta pokazywaniem jej wszystkim i chyba nas nie usłyszała. Następne w kolejce były pocztówki z polskimi kościołami. Na ich widok Flo zawołała: ‘Ahh! I love postcards!’. Powiedziałyśmy, że a każdej z nich są opisy i legendy związane z kościłami, na co Flo entuzjastycznie odwróciła jedną z pocztówek, a tam… pusto! Zaśmiałam się i powiedziałam: ‘Ok, maybe not on all of them, but there are a lot of stories anyway!’. Ponownie podziękowała, a ja wyjęłam ostatni prezent, który był na samym dnie pudełka. Była to własnoręcznie zrobiona książeczka, którą nazwałyśmy ‘The Witchcraft Tales Of Poland’. Podając ją Flo, powiedziałyśmy, że wiemy, że interesuje się ona magią, czarownicami, itd., ja wspomniałam też o Vali Myers i że uznałyśmy, że takie może jej się spodobać, tym bardziej, że jest to własnoręcznie zrobione i historie i opowieści znajdujące się w środku zostały wybrane przez nas. Wtedy Flo przysłoniła twarz ręką i zauważyłam, że w jej oczach zbierają się łzy, myślałam, że zaraz zacznie płakać, ale udało jej się powstrzymać i nagle znów wręcz promieniała z radości. Przeglądała wszystko strona po stronie, a ja dodałam też, że znajduje się tam również słowniczek polskich pojęć związanych z czarami i mam nadzieję, że jej się to przyda, by zostać prawdziwą polską czarownicą. Flo odpowiedziała: ‘Haha! I think I’m on the right way to become one!’. Chris jadł dalej krakersy, Rob oglądał winyle, a Flo nagle spytała: ‘Do you want a picture guys?!’. Odpowiedziałyśmy, że oczywiście, że tak, jeśli to nie problem. Flo wzięła podkowę i zawołała wszystkich do zdjęcia. Pamiętam, że Iza siedziała nadal na krześle, więc Florence zawołała: Isa come here! Isa podeszła i stanęła obok mnie, dziewczyny z trąbek też tam były i ogólnie wydaje mi się, że zrobiłyśmy pozę w stylu okładki Just 5 albo Backstreet Boys, a ja wieśniacko pokazywałam palcem na podkowę (gestem: check this out!), którą trzymała z dumą Flo. Zdjęcia niestety przepadły, mam wrażenie, że osoba, która nam je robiła po prostu nie była zbyt zaawansowana technologicznie i najprawdopodobniej ich po prostu nie zrobiła. No nic, szkoda, ale wspomnienia są. Iza nagle zniknęła, została cała reszta, a Ola spytała Flo czy możemy zrobić sobie też selfie, na co Flo entuzjastycznie się zgodziła. Złapała mój telefon dwiema rękami, zasłaniając połowę przedniego aparatu palcem i zadowolona chciała zrobić zdjęcie, na co ja poprosiłam ją, by przesunęła palec. Zrobiłyśmy parę zdjęć z głupimi minami, a potem Ola pobiegła zrobić sobie zdjęcie z Robem. Dziewczyny gdzieś nagle zniknęły, poszły rozmawiać z Maszyną, a ja złapałam Florence, która stała obok ściany sama i patrzyła na wszystko z boku. Podeszłam do niej, spytałam czy mogę ją przytulić raz jeszcze, na co się zgodziła z uśmiechem i potem prawie ze łzami w oczach powiedziałam jej o tym, że to są moje osobiste podziękowania, że bez niej nie miałabym tego, co mam, pokazując ręką na dziewczyny. Był to dla mnie bardzo personalny moment, bo nie zdarzyło się jeszcze, żebym miała szansę przekazać to Florence twarzą w twarz. Powiedziałam, że to dzięki jej muzyce nawiązałam wielkie przyjaźnie i znaczy to dla mnie tak wiele. Flo uśmiechnęła się, powiedziała coś w stylu: ‘Aww I’m really glad’. Wtedy podeszła do nas Michalina, również podziękowała i mocno przytuliła Florence. Jeden z ochroniarzy zaproponował, że zrobi na jeszcze jedno grupowe zdjęcie. Stanęliśmy wszyscy razem, ale ochroniarz powiedział, że możemy się przesunąć, bo staliśmy za stołami, więc nie było nas widać w całości. Potem zrobił nam parę zdjęć – na prośbę Flo wszyscy razem podnieśliśmy ręce i zawołaliśmy ‘ROAAAD GIGOLOSSSSSS!’. Flo z uśmiechem od ucha do ucha jeszcze raz nam podziękowała i zaczęła się z nami żegnać, a ja zapytałam czy ma jeszcze chwilkę, by podpisać parę zdjęć. Wyjęłam fotografie z koperty i zdałam sobie sprawę, że nie mamy żadnego markera. Było to dość idiotyczne, ale spytałam Florence, czy nie ma przy sobie jakiegoś mazaka. Ona się zaśmiała i spytała jednego z ochroniarzy, czy ma swój ‘sharpie’. On podał jej marker i Flo zaczłęa podpisywać zdjęcia, jedno z nich dedykowała fundacji Happy Kids. Miałam też do podpisania swoją pierwszą płytę, którą kupiłam 4 lata temu, czyli Lungs i bardzo chciałam, aby Flo złożyła na niej swój podpis, ponieważ ten album znaczy dla mnie tak wiele. Kolejna idiotyczna rzecz z mojej strony – wyjmując płytę, zaprezentowałam ją w sposób, w jaki ktoś prezentuje swoje własne dzieło i powiedziałam: ‚And finally… this is your first album!’. Florence z udawanym zdziwieniem powiedziała: ‘Oh really? Never heard of it!!!’. Zaśmiała się i złożyła podpis, a ja podziękowałam. I od tej pory już nawet nie pamiętam, co się działo, przypominam sobie tylko, że pomachałam do dziewczyn od trąbek i do Chrisa, który powiedział ‘see you soon’, na co ja odparłam ‘yes, maybe even in Lion one day!’. Zupełnie nie pamiętam jak kiedy i czy pożegnałam się z Florence, ale wiem, że nagle pojawiła się w pokoju Isa, która wcześniej wyszła, podeszła do mnie, przytuliła mnie i powiedziała: ‚It was nice to meet y… nice to SEE you again!’. Uśmiechnęłam się i podziękowałam i urwał mi się film.
Dodatkowe informacje: Po pierwsze sama Florence jak i cały zespół dziękował nam (polskim fanom) chyba z 1000 razy – za akcje, za prezenty, za atmosferę, za wszystko. Powtórzyli wiele razy jak bardzo niesamowici są polscy fani, jak bardzo cieszą się z koncertów w Polsce, jak wiele to wszystko dla nich znaczy. Flo w pewnym momencie podniosła do góry pięść i zawołała: YEAAH POLAAAAND!, aby pokazać nam swoją radość, gdy dowiadują się o zaplanowanym koncercie w naszym kraju. Ponadto, bardzo możliwe, ze pomyliłam kolejność wydarzeń i może ona się różnić od tej w relacji dziewczyn, ale to spotkanie było dla mnie naprawdę emocjonalne i po prostu nie pamiętam. Mam wrażenie, że i tak zapomniałam 99% rzeczy, które się tam wydarzyły, jednak mam nadzieję, że udało mi się przekazać choć namiastkę tego, co przeżyłam.
Ada Polcyn