Od trzech lat, po każdym kolejnym koncercie Maszyn w Polsce mówię sobie, że ‚tego się nie da przebić’. Że to co zadziało się na scenie i pośród tłumu to maksimum pozytywnych emocji, szczyt mindfucków i życiowych wygrywów. Zeszłoroczny OWF przeszedł moje najśmielsze oczekiwania i naprawdę trudno było mi sobie wyobrazić jakim cudem Łódź będzie w stanie przewyższyć ten poziom doznań.
Z wielu przyczyn bałam się tego występu. Po pierwsze w tych sprawach jestem totalną pesymistką i zawsze widzę najciemniejszą stronę mocy- koncert zostanie odwołany, jeżeli nie zostanie to akcje się nie udadzą, wynikną jakiekolwiek problemy, etc. etc. Po drugie dość długo nie wiedziałam nawet czy się na tym koncercie pojawię. Koniec końców 2 dni przed Łodzią rzuciłam pracę (yy, tak) i przyleciałam do Polski. Wiedziałam, że nigdy nie wybaczę sobie mojej nieobecności w tym wydarzeniu i teraz w duchu dziękuję mojej intuicji, że mnie nie zawiodła, i że podjęłam taką a nie inną decyzję.
Koncert wszystkich utwierdził w przekonaniu, że Polska zajmuje szczególne miejsce w sercu samej Florence oraz całej reszty zespołu. Po zakończeniu ostatniej piosenki, miałam wrażenie, że wychodzę z jakiejś spirytystycznej sesji i ogólnie mój mózg nie do końca radził sobie z pozbieraniem w całość tego co się wydarzyło przez ostatnie godziny. Ale jak się okazało to jeszcze nie był koniec – dostałyśmy wiadomość, że będziemy miały okazję osobiście wręczyć zespołowi prezenty od całego fanclubu.
Wyszłyśmy z dziewczynami z płyty i udałyśmy się w miejsce, w którym z rana zostawiłyśmy wszystkie gifty, tam przejęła nas ochrona i ponownie zaprowadziła nas już na pustą halę Atlas Areny. Scena była w trakcie demontażu, ekipa sprzątająca zabierała się za usuwanie ton brokatu a my kroczyłyśmy obładowane torbami przez to miejsce, w którym jeszcze kilkanaście minut temu odbyły się tak niesamowite rzeczy. Doszłyśmy do wejścia usytuowanego przy trybunach, tam polski ochroniarz poprosił nas o pozostawienie prezentów oraz swoich rzeczy osobistych. W pierwszym momencie pomyślałam, że ze względów bezpieczeństwa zostaniemy przeszukane, następnie przemknęło mi przez myśl, że może właśnie w tym miejscu spotkamy się z zespołem. Zza kurtyny wyszedł ochroniarz z ekipy Flo i poprosił nas żebyśmy za nim podążyły, przeszłyśmy parę metrów, a tam czekała na nas kolejna ochrona tuż przed pomieszczeniem, w którym miał się odbyć backstage. Była to sala przypominająca szkolną salkę teatralną- wysoki sufit, granatowe zasłony, ławki i krzesełka. Ochroniarz podał każdej z osobna dłoń, przedstawił się i powiedział, że zespół pojawi się tu za kilka minut, mamy sobie poczekać, ale ponadto ma dla nas bardzo ważną informację- podczas spotkania nie możemy robić żadnych zdjęć. Stwierdził, że same też na pewno nie robimy sobie fotek po wyjściu z siłowni, Flo przez cały występ biegała, jest zmęczona i zapewne nie życzy sobie fotografowania siebie w takim stanie. Oczywiście zgodziłyśmy się na takie warunki i nagle przypomniałyśmy sobie, że nie mamy ze sobą prezentów, które zostały przed wejściem. Razem z Magdą i Adą szybko pobiegłam po te nasze toboły, wróciłyśmy, wszystko rozstawiłyśmy na tych ławeczkach i usiadłyśmy. Nagle ochroniarz dodał: ‚She’s so excited to see you guys’. Pamiętam, że w tym momencie obiecałyśmy sobie, że mamy czerpać z tego spotkania każdą chwilę, dosłownie każda sekundę, żeby żadna z nas niczego nie zapomniała.
Rozmawiając z dziewczynami obróciłam się przez ramię i zauważyłam, że z tylnego wejścia do pokoju w którym byłyśmy podąża w naszą stronę typeczek w pomarańczowej koszulce z piwem w ręce. Był to nie kto inny jak Tom, zbliżał się do nas z ogromnym uśmiechem na twarzy. Każda z nas po kolei go wyściskała, on stanął i powiedział że cały koncert był niesamowity, przejechał dłonią po swoich włosach, które były dosłownie złote i zaczął się śmiać. Powiedziałam mu, że Flo jak widać go nieźle potraktowała a on na to odparł, że nie zmyje tego przez tydzień (dodam, że następnego dnia na koncercie w Berlinie nadal się błyszczał!). Przez chwilkę staliśmy sobie i gadaliśmy, w zasadzie rozmowa opierała się na tym jacy to my jesteśmy wspaniali i pod jak wielkim są oni wrażeniem. Ja stałam najbliżej wejścia i po pewnym czasie zobaczyłam, że zaczyna z niego wychodzić grupa osób. Jako pierwsza szła Flo z Robem, coś mu opowiadała i oboje się śmiali. Flo ubrana była w ten sam gajerek z koncertu, jej twarz świeciła się jak koc termiczny, na głowie miała niebieski wianek, od razu zauważyłam też że nie miała butów. Rob natomiast zmienił outfit i miał na sobie czarną koszulkę Palace i zero śladów brokatu- ani na twarzy ani na włosach, musiał więc zaliczyć szybki prysznic :D Jako że tak miło sobie gawędzili nie chciałam im przeszkadzać tylko po prostu stanęłam patrząc w ich kierunku. Nagle Flo odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się najcudowniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałam. Wtedy poczułam pozwolenie, że mogę do niej podbiec i przytulić. Wyściskałam ją najmocniej jak się dało, mówiąc że bardzo się cieszę że ją widzę, ona cały czas się śmiejąc powiedziała: ooooo, I’m soooo glad to see you too! Następnie podeszłam do Roba, również go wyściskałam, a on spytał się mnie jak się miewam. Dalej ujrzałam Isę (wyglądała PRZE-GE-NIAL-NIE), która wymachując dłonią w raperskim geście krzyknęła coś w stylu: yo yo yo! Podeszła, roześmiała się, również się przytuliła. Z tyłu stały dwie dziewczyny od trąbek (ubrane w kraciaste piżamy) i sprawiały wrażenie jakby nie dopuszczały do siebie myśli, że ktoś może je rozpoznać, a one tu przyszły tylko jako obserwatorki. Od razu dałam im największego, zbiorowego huga, a one wtedy zaskoczone odwzajemniły uścisk i tak stałyśmy sobie przytulone przez chwilkę. Potem przyszedł czas na Chrisa, spytał się mnie jak się nazywam, powtórzył moje, nie obyło się również bez uścisku. Zorientowałam się, że obeszłam już wszystkich, cofnęłam się zatem do miejsca, w którym siedziałyśmy na początku, dziewczyny jeszcze witały się ze wszystkimi, ja patrzyłam na tę scenę totalnego chaosu ale też totalnej miłości, nie zważając na to, że ochrona już któryś raz z kolei mówi, że starczy już tego i że może ogarniemy te prezenty :D Nikt z pozostałych oczywiście też tego nie słuchał, podeszłam zatem do Ady i powiedziałam, że zacznijmy nasz unboxing. Stanęliśmy w takim kółeczku, przez ułamek sekundy nastała niezręczna cisza, nie zdążyłyśmy otworzyć ust a tu nagle zaczęła się salwa ochów i achów w naszą stronę- jaka to polska społeczność fanów jest cudowna, jak było genialnie na koncercie, że ogromnie im się podobało, że czegoś takiego to oni się nie spodziewali. My podziękowałyśmy, że ponownie nas uraczyli swoją wizytą i że dla nas to ogromna przyjemność, bo wszyscy ich tutaj niesamowicie kochają. Nagle Rob, totalnie poważny i przejęty mówi: Przecież my jeździmy po całym świecie, jesteśmy dosłownie wszędzie, ale NIKT NIGDY czegoś takiego dla nas nie zrobił. Spojrzał na nas tak głęboko i dodał: Dlaczego to robicie? Z tego co pamiętam nikt nie odpowiedział mu na to pytanie, bo tak naprawdę ciężko było wymyślić jakąkolwiek sensowną odpowiedź (tym bardziej mając w promieniu kiludziesięciu centrymetrów Flo od siebie). Ktoś rzucił hasło: dobra, prezenty! I już cała zgraja chciała się na nie rzucić, wielkie poruszenie, ale my ich jeszcze wstrzymałyśmy i Ada wyjaśniła Flo, że akcja na Dog Days miała w sobie ukryty cel- ubrania które poszybowały w górę, trafią do potrzebujących z rodzinnych domów dziecka. Flo momentalnie spoważniała i powiedziała, że jesteśmy niesamowici i że jest to ‚amazing’. Bardzo nam zależało na wyjaśnieniu tej kwestii, po wszystkim nadszedł czas na rozdanie upragnionych prezentów.
Na pierwszy ogień poszły czapki- rozdzieliłyśmy je pomiędzy wszystkich członków, Ada dodała żeby koniecznie przekazać je Luli i Roo, które nie były obecne na backu. Każdy niesamowicie się podjarał, Flo strasznie się śmiała z Road Gigolos, dziewczyny z chórku od razu je założyły, tak samo Isa (daszkiem do tyłu <3 ). Następnie przyszedł czas na winyle i jako pierwsza swoje otrzymała Flo- był to Bajm oraz Anna Jantar, dodatkowo zostałyśmy poproszone przez zespół Sorry Boys o przekazanie ich płyty, którą Flo również otrzymała. Wyjaśniłyśmy, że to polski zespół, obiecała, że obczai. Sięgnęłyśmy po kolejne płyty, Flo myślała że też są dla niej i jak dowiedziała się, że jednak nie to roześmiała się, że jest taka pazerna, Iska i Rob chyba też :D. A więc kolejne płyty powędrowały do Isy (Ewa Demarczyk) oraz Roba (Maanam i Czesław Niemen), który sięgnął po nie z namaszczeniem i miał minę jakby przed chwilą odkrył świętego Graala. Upewnił się jeszcze czy ten prezent na pewno jest dla niego, podziękował chyba z trzy razy a potem jeszcze zachwycił się opisami zespołów i zaszył się gdzieś w kącie, żeby samotnie sobie kontemplować tę chwilę.
Następnie wyciągnęłyśmy książki i wręczyłyśmy Flo Lalkę Bolesława Prusa wyjaśniając, że powinno jej się spodobać i że każdy w Polsce musi tę książkę przeczytać w liceum. Dodatkowo Flo otrzymała tomik poezji Poświatowskiej, od razu otworzyła na pierwszej lepszej stronie i powiedziała: ‚o Boże, nie uwierzycie, chodźcie tu!’ Przeczytała nam fragment wiersza i uznała, że to nie jest przypadek, ale kompletnie nie zrozumiałam o co jej chodzi więc przytaknęła tylko w stylu: tak tak, oczywiście a w myślach- WHAAAT!? Kolejna książka powędrowała do Roba, wręczyłam mu ją i powiedziałam, że to książka o polskiej kinematografii, on znów przyjął ten prezent wielkim zdziwieniem, że jak to ktoś w ogóle mu coś daje. Poza tym chyba nie za bardzo zrozumiał, dlaczego akurat taka książka więc któraś z dziewczyn powiedziała do niego: ‚no słyszałyśmy, że chciałeś zostać reżyserem’, a Flo od razu taka mina – O.o lol skąd wiedziałyście. Zaczęła też żartować coś w stylu: ‚uuuu, Rob, dostałeś od dziewczyn książkę, łohohoho’ udając zazdrość, a on kompletnie to zignorował chcąc pokazać jak bardzo jest przejęty i jak bardzo w tym momencie nie jest mu do śmiechu <3
Potem przekazałyśmy chyba kosz słodyczy, mówiąc żeby spróbowali wszystkiego i dali znać co im smakowało to dostaną więcej :D Flo wzięła do ręki chałwę, powiedziała że spoko, popatrzyła też na Michałki i stwierdziła: ‚Oo, to ma orzeszki, będzie dobre!’ Chciałam w tym momencie powiedzieć, że Prince Polo jest specjalnie dla dziewczyn z Islandii, bo w Islandii zaraz za Coca-Colą jest to drugie dobro narodowe, ale jako że nikt mnie nie słuchał to postanowiłam przerwać w połowie mojej wypowiedzi :D Właśnie! kwintesencją tego backa było to, że albo wszyscy mówili jednocześnie, albo ktoś nie kończył zdań, bo ktoś mu przerwał albo nie słuchał, poza tym my się śmiałyśmy z najsuchszych sucharów Maszyn a oni solidarnie mieli bekę z naszych <3
Flo już powoli zaczęła się dobierać do skórzanego boxa, ale ją powstrzymałyśmy i poprosiłyśmy żeby jeszcze poczekała na co Rob: ‚No właśnie, poczekaj!’ <3 Jak zwykle tradycją są listy napisane do członków zespołu, tym razem nie mogło być inaczej i Maszyna dostała torbę korespondencji. Flo oczywiście zaczęła to wszystko wyjmować i rozdzielać, a my takie przerażone że to pewnie zajmie z godzinę i nie zdążymy z resztą więc zaproponowałyśmy jej żeby zrobiła to później (ogólnie non stop ich ze wszystkim pospieszałyśmy, nawet nie wiem dlaczego, jakoś samo tak wyszło chyba z obawy, że zaraz skończy im się czas a my nie dojdziemy nawet do połowy prezentów).Wręczaniem listów przejęła się nawet sama ochrona podchodząc do nas i pytając komu ma przekazać niepodpisane listy <3 Wraz z Olą spojrzałyśmy zdziwione i jedna z nas powiedziała, że te niepodpisane są do Flo a druga, że do wszystkich, pozdro! Ochrona przytaknęła, podziękowała za spójną informację i odeszła. W tym momencie dodam, że jeżeli kiedykolwiek mieliście wątpliwość czy Flo czyta te wszystkie listy (ja sama miałam) to mamy na to odpowiedź- tak! Na 100000%, możemy też dodać że tegoroczne zaczęła ogarniać już po wyjeździe z Łodzi!
Następnie rozpakowałyśmy ręcznie szyte i zdobione kimono podarowane przez fana. Flo od razu je założyła i zaczęła nam pozować, Iska zaczęła bić jej brawo a my się do tego przyłączyłyśmy, creepy :D
Przyszedł w końcu czas na upragniony box, Ada powiedziała że to gwóźdź programu i poinformowała, że pudło wyszło spod tej samej ręki co zeszłoroczny album. Flo słuchała jak zaczarowana a Rob nie mógł wyjść z podziwu, że to wszystko jest zrobione ręcznie. Kilkakrotnie chyba nawet spytał czy to naprawdę robiła jedna osoba, ale chyba go zignorowałyśmy, bo zbyt dużo się wtedy działo i nie chciałyśmy, żeby Flo sama wszystko zaczęła wywalać- każdy element pudła wymagał szczegółowego wyjaśnienia i nie chciałyśmy niczego pominąć. Kasia otworzyła wieko (bo jako jedyna umiała to zrobić hahha) i na samej górze leżały prace Which Witch. Wyjaśniłyśmy, że wszyscy polscy fani kochają tę piosenkę i że dziękujemy za jej wykonanie. Flo zawstydziła się i skromnie odpowiedziała: ‚Ugh, mam nadzieję że się podobało’. Zaczęła oglądać prace i po prostu oniemiała, każda kolejna podobała jej się coraz bardziej i na każdą poświęcała mnóstwo czasu. Pewien fanart przedstawiał namalowaną postać, kobietę na stosie a wokół niej zgromadzony tłum robiący jej zdjęcia telefonami. Gdy tylko Isa to zobaczyła to zaczęła krzyczeć do Flo: ‚Spójrz, to Ty to Ty!’ Znów zorientowałyśmy, że przejrzała dosłownie kilka prac, a było ich dość sporo, a czas nas goni (nikt nam w sumie tego nie powiedział, ale wolałyśmy dmuchać na zimne) więc szturchnęłam którąś z dziewczyn i wycedziłam przez zęby : ‚Zabierzcie jej tę resztę.’ Na krypciaka schowałyśmy resztę prac żeby Flo przejrzała je sobie później i kontynuowałyśmy unboxing :D
Przyszła kolej na książeczkę ‚Witchcraft tales of Poland’. Powiedziałyśmy, że wiemy że się interesuje wiedźmami i takimi tam innymi mistycznymi sprawami, więc postanowiłyśmy jej zrobić małą encyklopedię o polskich czarownicach, demonach, procesach etc. Flo przejęła książeczkę, powiedziała że rzeczywiście od dawna w tym siedzi. W pewnym momencie, totalnie niespodziewanie zasłoniła dłonią twarz i już byłam pewna że zacznie płakać. Myślę sobie: ‚Nie nie nie, proszę nie, nie rób tego bo jak zaczniesz to wszystkie się tu rozkleimy i wyjdzie z tego mały dom wariatów’, ale na szczęście powstrzymała się i powiedziała że nie może uwierzyć jakie to jest wspaniałe, i że zawsze jak jadą do Polski to wie że czeka ich coś naprawdę niezwykłego. Ja powiedziałam, że to coś jak Święta a ona: tak, dokładnie, jak święta! Jak dowiadujemy się że do Was przyjeżdżamy to każdy krzyczy: POLAAAAND, YEAAAH!
Następnie wyciągnęłyśmy relację ze zlotu wykonaną przez Magdę (swoją drogą był to majstersztyk!) i wyjaśniłyśmy, że w sierpniu odbyło się pierwsze oficjalne spotkanie polskich fanów, wtedy nakręciliśmy jej flashmoba a potem miała miejsce impreza What The Hell. W relacji było mnóstwo zdjęć, Flo wszystkie oglądała i zgadywała kto za kogo się przebrał, a raczej my jej podpowiadałyśmy a ona po nas powtarzała: ooo, Drumming Song, yeaa Gatsby! Yes, it’s Rabbit Heart, oh my God! A lot of vintage dresses and kimonos (to jak ona mówi kimonos słyszę do tej pory, najpiękniejszy akcent EVER!). Powiedziałyśmy, że gdzieś tam w środku jest zdjęcie chłopaka, który przebrał się za Roba z Bestivalu 2009. Flo aż otworzyła usta i krzyczy do Roba: ‚Roob, chodź tu, zobaczysz coś! Słyszałeś, tu jest chłopak, który się przebrał za Ciebie? Co? A, zobacz, on wygrał konkurs na najlepsze przebranie!’ Potem powiedziałyśmy, że znajdą też zdjęcie w którym Rob z Bestivalu 2009 spotyka Florence z Bestivali 2012, zaczęli szukać tego zdjęcia i jak w końcu znaleźli to zalewali się, gładzili tą całą stronę i chyba nie mogli uwierzyć w to co widzą. Potem Flo natrafiła na zdjęcie z naszych zakupów na zlot, wypchany czipsami samochód i zaczęła cisnąć mega bekę, powiedziała że to wszystko jest tak genialne, że nie ogarnia. Dodatkowo pokazałam jej fotę naszego tłumu spod stadionu, w której pozujemy na Florence, ona się zaśmiała i stwierdziła, że jesteśmy niemożliwi! Otworzyłyśmy drugie dno pudła, a tam znajdował się poporcjowany brokat, klasyk, Flo nawet nie była zdziwiona :D potem przekazałyśmy jej pocztówki z polskimi kościołami na co ona zareagowała: I loooove postcards! Wyjaśniłyśmy, że z tyłu są opisane legendy związane z tymi świątyniami, Flo wzięła pierwszą pocztówkę z brzegu, przewróciła na drugą stronę, która okazała się być pusta. Zwyła z tego na maksa a my dodałyśmy, że ‚No, może nie na każdej jest ta legenda’ :D
Na koniec wręczyłyśmy jej pakunek, mówiąc że ma to coś, co ma jej przynieść szczęście, ona spytała się czy może rozpakować, my odparłyśmy że oczywiście. W środku znajdowała się prawdziwa podkowa, dodałam że została zakupiona w Camden ale wszyscy mnie zignorowali :(. Flo zaczęła wszystkim dookoła pokazywać tę podkowę uradowana jak dziecko i nagle wypaliła z tekstem: ‚Hey guys! Would you like some photos?’ Lol, przecież nie miało być żadnych zdjęć o.O My że oczywiście i Ola dodała, że może selfie. Ona że oczywiście, selfie będzie super, a ochrona na to: ‚To może najpierw zrobię Wam takie grupowe zdjęcie a potem Wy zrobicie sobie selfie!’ Tak, dokładnie ta ochrona, która na samym wstępie powiedziała, że pod żadnym wypadkiem żadnych zdjęć! Wszyscy na to przystali, ja stałam jeszcze obok Flo i mówię do pozostałej części Maszyny, żeby wszyscy przyszli do tego zdjęcia, nagle mój wzrok zatrzymał się na Robie i był to najsłodszy widok jaki kiedykolwiek widziałam: Rob totalnie w swoim świecie siedział na ławeczce i z namaszczeniem przeglądał podarowane mu listy, płyty i książki, zupełnie oderwany od rzeczywistości. Zaczepiłam Flo i wskazałam jej palcem Roba a ona z takim kochanym wyrazem twarzy stwierdziła: ‚Aa, tak, cały Rob.’ <3A potem już zmienionym głosem: ‚Rob, chodź do zdjęcia!’ Wszyscy ustawiliśmy się do wspólnej foty, Flo przez cały czas pozowała z tą podkową, zmieniając co chwilę pozę. Przyszedł czas na wspólne selfie, Ola wzięła telefon i już miała cykać foty, ale Flo dosłownie go jej wyrwała, chwyciła w dwie ręce i sama zaczęła. Pomyślałam sobie: serio? Robisz grupowe selfie dwoma rękami? Wślizgnęłam się jakoś pod jej ramiona, żeby było mnie jakkolwiek widać i zaczęłyśmy strzelać jakieś głupie miny. Myślałam, że to koniec sesji, ale ochrona powiedziała, że może zrobi nam jeszcze na granatowym tle. Ustawiliśmy się ponownie, w międzyczasie słyszałam jak Ada postanowiła personalnie podziękować za wszystko co Flo dla niej zrobiła, ona tak słodko westchnęła. Potem dodałyśmy, że to właśnie ona nas złączyła, że to dzięki niej jesteśmy przyjaciółmi i w innym przypadku byśmy się nawet nie poznały. Podeszłam do Flo i spytałam czy mogę się do niej jeszcze raz przytulić a ona zareagowała takim żywym: of couuuuuurse! Przytuliła mnie i tak zostałyśmy w tym uścisku na zdjęciu. Zaczęłyśmy pozować, a ochrona stwierdziła, że nie- jednak to tło jest słabe, przesuńmy się kilka metrów w lewo. Wszyscy wspólnym krokiem przeszli na bok i Flo wpadła na pomysł, że mamy krzyknąć do foty ‚ROAAAAD GIGLOOOOOS!’.
Nie wiem w którym momencie relacji mam to umiejscowić, ale jakoś w środku spotkania dołączył do nas Rusty, przywitałam się z nim, spytał jak mam na imię, powiedziałam, że Michalina a on: Niralina? Very beautiful! Ja mówię, że Mi-cha-li-na! It’s Michelle! A on: ahaaaaaa! Przepraszam! Spytał się mnie czy stałyśmy w pierwszym rzędzie, ja odpowiedziałam, że nie, bo musiałyśmy do końca stać pod Areną, żeby rozdać ludziom balony, a on powiedział, że ta cała akcja to jakiś mindfuck, że wiedział że po Polsce można się wiele spodziewać, ale czegoś takiego nie przewidział. Co do Rusty’ego to w którymś momencie założyć czapkę Road Whores, zaczął się dotykać po brzuchu i odwalać jakiś taniec, stałam oniemiała nie wiedząc w sumie jak to skomentować i jak Flo to zauważyła to kazała mu natychmiast przestać :D
Potem zobaczyłam, że Flo podpisuje autografy więc podeszłam zobaczyć co ona tam smaruje. Spytała się jak nazywa się fundacja, na rzecz którą przekazane zostaną ubrania, podpisała się na pierwszym zdjęciu, potem na kolejnych. Jedno zdjęcie przedstawiało ją na Coke Live Music Festival, Ola powiedziała, że to zdjęcie z Coke’a i czy pamięta a ona, że oczywiście i nagle dodała: ‚O, that’s Rob’ (szturchnęłam Olę, bo nie mogło to przejść naszej uwadze- Rob zakamuflowany gdzieś w samym rogu zdjęcia, nieoświetlony a ona tylko jego zauważyła), powiedziałyśmy jej żeby coś mu dorysowała (miałyśmy na myśli coś śmiesznego- miecz świetlny czy lasery) a ona po podpisaniu się narysowała serduszko <3 Dodatkowo Ada podała Flo do podpisania Lungs i powiedziała coś w stylu: ‚To Twój pierwszy album’. My tak: ‚Serio?’, Flo: ‚Serio?’. Wszyscy zaczęli się śmiać (Boże, jak sucho) i komentować w stylu: a tak, kojarzymy kojarzymy, całkiem niezła płyta he-he.
Tutaj też nie wiem jak to ująć chronologicznie ale kilkakrotnie podczas spotkania jak rozmawiałyśmy z Flo czy z kimkolwiek z zespołu nagle Chris wykrzykiwał donośnym głosem : Roaaaaad Gigoloooos! Poza tym, w którymś momencie powróciliśmy do tematu tych słodyczy a Chris siedząc na ławce, machał nogami, popijał wino i szamał nasze krakersy mówiąc, że są bardzo dobre i że następnym razem też takie chce <3
Dodatkowo też nie wiem kiedy to się zadziało, ale powiedziałyśmy, że te wszystkie prezenty zostały zakupione dzięki fanom z fanclubu, że cała nasza społeczność się na to złożyła, więc każdy przekazał w tym cząstkę siebie, a oni po prostu nie mogli uwierzyć w naszą organizację i poświęcenie.
Przyszedł czas na pożegnanie, z każdym po kolei i to kilkakrotnie. Rob krzyknął, że do zobaczenia latem a my dodałyśmy, że tak właściwie to do zobaczenia jutro bo będziemy w Berlinie, na co on odparł: Naprawdę? A będą jakieś prezenty? <3 Odpowiedziałyśmy, że tym razem już nie, reszta prezentow na Openerze! A propos Openera też nie wiem gdzie to dokładnie umiejscowić, ale Flo w pewnym momencie powiedziała, że ma nadzieje że jak najprędzej wróci do Polski, my mówimy że przecież będzie za pół roku a ona: taaak? Naprawdę? A Isa na to: No przecież! Gramy na Openerze! <3
Wyszłam z tej salki chyba jako pierwsza zostawiając dziewczyny z tyłu, przed moimi oczami ukazała się pusta Atlas Arena i praktycznie od razu się rozpłakałam już chyba nie z samego faktu spotkania, ale z ich reakcji na Polskę. To co tu opisałam nie oddało nawet w najmniejszej części stopnia ich miłości do naszego kraju, do naszej publiki, do naszego fanclubu i tego co dla nich robimy. Zaraz obok mnie pojawiła się Magda, przytuliłyśmy się mocno na oczach ochroniarza, który chyba dopiero wtedy zdał sobie sprawę jak wiele dla nas to spotkanie znaczyło i że może pośród Maszyn sprawiałyśmy wrażenie dość twardo stąpających po ziemi, ale tak naprawdę w środku zastałby u nas emocjonalną mielonkę. Przyszła reszta dziewczyn, chyba też się przytuliłyśmy, wróciłam jeszcze z Olą na salkę, bo zauważyłam że zostawiła pod krzesłem swój wianek i skierowałyśmy się do wyjścia.
Już powoli kończę, jeszcze tylko takie moje ogólne wrażenia- czuję się ogromną szczęściarą i jestem niesamowicie wdzięczna losowi, że dał mi możliwość spotkania osób, które tak wiele w moim życiu znaczą. Flo spotkałam po raz drugi i jeżeli miałabym porównywać te dwie sytuację, to muszę powiedzieć, że spadł mi wielki kamień z serca. Tak jak w tamtym roku pisałam, że Flo mimo radości na OWF, mimo uśmiechu na twarzy sprawiała wrażenie bardzo przygnębionej, zagubionej, ten żal się z niej dosłownie wylewał, tak teraz było zupełnie inaczej- ona wręcz promieniała, miała przyklejony uśmiech od ucha do ucha, non stop się śmiała, widać że jest szczęśliwa, zrelaksowana, otoczona ludźmi, którzy ją kochają i których ona kocha. Wszyscy członkowie zespołu są niewiarygodnie ciepłymi i życzliwymi osobami, potraktowali nas bez dwóch zdań jak swoich i widać było że starali się wypaść jak najlepiej. Ich miłość do Polski to póki co dla mnie jakaś abstrakcja, po prostu nie mogę w to uwierzyć- oni naprawdę strasznie się cieszą jak do nas przyjeżdżają, wręcz czekają aż nasz kraj pojawi się w ich rozkładzie. Powtórzyli chyba z kilkadziesiąt razy jak u nas jest wspaniale, jak uwielbiają dla nas grać, bo jesteśmy najlepszą publiką i że w żadnym państwie nie spotkali się z takim odbiorem. Słysząc takie słowa od zespołu mającego miliony fanów na całym świecie, albumy plasujące się na pierwszych miejscach list przebojów, 5 nominacji do Grammy i ogólnie masę prestiżu brzmiało to zbyt surrealistycznie, te słowa odbijały się w mojej czaszce jak piłeczka pingpongowa. Dokonaliśmy wielkich rzeczy i całym naszym zaangażowaniem podziękowaliśmy wszyscy razem za to co dzięki nim mamy. A mamy wiele. No… coprzynajmniej ja mam. Podsumowując jednym słowem- wygraliśmy!
Michalina Kowalczyk