twitter: @flo_tweet | instagram: @florence
Florence Leontine Mary Welch przyszła na świat 28 sierpnia 1986 roku w Londynie, jako córka Evelyn, profesor historii specjalizującej się w renesansie i Nicka, kierownika reklamy, twórcy hasła reklamowego czekolady Aero ‘czujesz rozpuszczające się bąbelki?’. Wujkiem Florence jest satyryk Craig Brown, a dziadkiem ze strony ojca – poprzedni zastępca edytora Daily Telegraph – Colin Welch.
Florence była nieśmiałym dzieckiem, z porcelanową twarzą, kasztanowymi włosami i niesamowicie zielonymi oczami, wiecznie przesłoniętymi mgłą marzeń i magii, które pielęgnowała w swojej duszy. Czytała baśnie braci Grimm i przebierała się za królewny – jedną z nich chciała w przyszłości zostać. Razem z młodszą siostrą, Grace, budowała domki dla lalek z kartonów po płatkach śniadaniowych, a swój własny pokój przeistaczały w Domek Na Prerii, łowiąc ryby w ręcznikowej rzece. Tańczyła w supermarketach, gubiąc się w wąskich alejkach i gryzmoliła teksty piosenek na okładkach książek z biblioteki. Jako dziecko do tego stopnia myliła sny z realnym życiem, że raz omal nie utopiła się w basenie, gdy dała się ponieść wyobraźni. Myślała, że może oddychać pod wodą. W wolnym czasie szukała w sobie czarownicy i próbowała wzbudzić uczucia w chłopcach z sąsiednich klas. Gdy miała dziesięć lat po raz pierwszy nałożyła na swe brązowe włosy warstwę soczystej czerwieni, która w przyszłości stanie się jej znakiem rozpoznawczym. Towarzyszyła mamie na wykładach dotyczących historii sztuki, pochłaniając z nich fascynację do seksu, śmierci, miłości i przemocy, głównych tematów kręcących się niczym bąk wokół nieodłącznego renesansu. Oglądała musicale i śpiewała. Zawsze śpiewała. Czasem powodowało to zirytowane spojrzenia przyjaciół i nieznajomych, mijających ją w korytarzach szkolnych, lecz dźwięk ten wydobywał się z jej duszy. Muzyka od zawsze tworzyła duszę Florence i była jej portalem do równoległego świata, świata, którego sama Florence nie potrafi opisać, bo nie istnieją słowa zdolne pomieścić tyle nienazwanych przez człowieka emocji. Świata, do którego uciekała, gdy potwory zaczynały wychodzić spod łóżka.
W jej życie od samych początków wplecione było cierpienie. Gdy miała dziesięć lat bezradnie patrzyła na śmierć własnego dziadka, a gdy miała czternaście jej babcia popełniła samobójstwo. Kiedy skończyła trzynaście, ona, jej matka i siostra wyniosły się z domu z sąsiadem z naprzeciwka i trójką jego dzieci. Florence izolowała się od świata, płacząc na podłodze w kątach swojego pokoju. Nie mogąc poradzić sobie z bólem rzeczywistości, w wieku szesnastu lat po raz pierwszy sięgnęła po ecstasy. Stwierdzono u niej zaburzenia psychosomatyczne. W późniejszych latach wielokrotnie uciekała w niepewny, lecz pozornie wolny świat alkoholu, gdzie na próżno starała się znaleźć ukojenie.
To właśnie muzyka stała się wtedy dla niej odskocznią od rzeczywistości, pomagała przegonić demony. Florence inspirowała się Celine Dion, Annie Lennox i Kate Bush, a także Nirvaną i Green Day. Była przez chwilę wokalistką dwóch zepołów – Toxic Crockroaches i Ashok, szybko jednak rezygnowała, nie mogąc odnaleźć się w tworzonej przez nich muzyce. Długo potem szukała własnej ścieżki, by odkryć jej zarys w małym, obskurnym studio u boku Isy ‘Machine’ Summers. Pierwsze melodie tworzyła na pianinie, nie mając pojęcia jak się na nim gra. Chaotycznie waliła w bębny, a gdy ich nie było – rękami o ściany. Najpierw wymyślała wokale poboczne, dopiero potem szukała w nich własnego głosu. Florence odnalazła siebie w klubach i pubach, tam czuła się wolna i dzika, kac był jej największą inspiracją; najprościej było jej wygnać z głowy zaległe żale i potwory ubiegłej nocy. Teksty piosenek zlepiała w wirujących oparach alkoholu, powoli ulatniających się z jej głowy. Tak powstały między innymi: ‘Cosmic Love’ i ‚Shake it Out’.
‘Głupia, nieodpowiedzialna i pijana’ – w tych trzech słowach Florence opisuje młodszą wersję samej siebie. Nie bez powodu. Większość występów jej pierwszej trasy koncertowej kończyło się w hotelowych pubach. A czasem tam właśnie się zaczynało. Czasem Florence występowała tak pijana, że nikt nie rozumiał, co śpiewa, ona sama przyznaje, że wielu koncertów po prostu nie pamięta. Często jej sceniczne wystąpienia przesłaniało to, co działo się po nich. Na jednej z takich imprez przypadkowo podpaliła pokój hotelowy, zgubiła telefon, podarła sukienkę i ukruszyła sobie zęba. ‘Myślałam, że to moja ostatnia trasa’ – mówi Flo – ‘Więc piłam’. Teraz z sentymentem wspomina czasy, gdy wraz z Maszyną i swoim ojcem podróżowali małym vanem. Lecz nie chce już do nich wracać.
Szesnaste urodziny spędziła skacząc topless z drzewa w parku przy domu; podobało jej się uczucie opadania, wiatr we włosach, brak poczucia czasu. Gdy tylko mogła buszowała w second-handach, wydając tam drobne na lunch. Znała większość butików wschodniego Londynu. Uczyła się najpierw w Thomas’s London Day School, potem w Alleyn’s School, South East London. Wtedy stanowczo za często wpadała w kłopoty, nie wiedząc kiedy należy przestać śpiewać. Była studentką na Camberwell Art College, na który dostała się dzięki kwiatowej kompozycji układającej się w napis ‘You’re a twat’. Ten etap jej życia nie trwał jednak zaledwie rok. Szkoła ją nudziła – lekcje spędzała śpiąc pod samodzielnie zrobionym nakryciem głowy lub po prostu pisząc nowe piosenki.
Zmieniła się. Ciuchy w stylu retro, wyszukiwane w second-handach wschodniego Londynu zamieniła na kreacje od Gucci’ego i Aleksandra McQueena, zniszczone trampki na szpilki od Prady. Występowała na rozdaniu Oscarów i nagród Grammy. Swoim nietuzinkowym stylem zachwyciła światowych projektantów mody. Marka Topshop zrobiła pierwszy krok, proponując, że stworzy dla niej sceniczną kreację na koncert Glastonbury. Zaispirowała samą Fridę Gianniani w tworzeniu nowej kolekcji dla Gucciego. Jest twarzą Diora i muzą Karla Lagerfelda. Swoją obecnością uwieńczyła wiosenny pokaz Chanel , wykonując utwór ‘What The Water Gave Me’. Zaśpiewała także na after party marki Mulberry po pokazie, na którym modelki chodziły w czerwonych perukach.
Sława nie była łatwą sprawą dla Florence: przyznała, że walczyła z depresją. Powiedziała „Będąc studentką sztuki i bawiąc się muzyką, stałam się dziewczyną z kontraktem na album, okładkami w magazynach i całym tym szumem. Udało mi się wybrnąć z tej depresji, złamanego serca i wielu wielu innych rzeczy dzięki albumowi, który jest tak emocjonalny. Być może to powód, dlaczego tak wiele ludzi się z nim utożsamia.”
Florence lubi przezroczystości, wieczorowe sukienki maxi w stylu Old Hollywood, długość midi i lata 40. Okrzyknięto ją królową stylu vintage. Jako ikony stylu wymienia amerykańskie drag queen z grupy The Cockettes, piosenkarkę Francoise Hardy oraz amerykańską wokalistkę Stevie Nicks, z czasów kiedy ta występowała z Fleetwood Mac. Na scenie natomiast niemal zawsze owinięta jest w anielsko zwiewne suknie z nieodłącznymi pelerynami ‘Zawsze fascynował mnie motyw odlatujących ptaków. To romantyczne, że muzyka potrafi sprawić, że dosłownie unosisz się nad ziemią. Takie poczucie dają mi peleryny’.
Mimo ogromu sukcesu, o którym wcześniej nawet nie marzyła, Florence wciąż boi się potworów. I samotności. Samotności, która niczym nieodłączny cień, a raczej jego zmutowana wersja, nieznikająca wraz ze słońcem za horyzontem, towarzyszy jej w hotelowych pokojach i ciemnych zaułkach jej świata. Czasami Florence gubi się nawet w zakątkach własnej duszy. Lecz mimo to jej dziecięca radość życia i wrodzony optymizm nie dają tłamsić się wewnętrznym demonom. Sama Florence jest koktajlem sprzeczności: ‘Chcę jednocześnie być sama i bardzo pragnę kogoś obok siebie. Chcę czuć się bezpiecznie, a jednocześnie chcę być wolna. Rozkosz miesza się we mnie z dyskomfortem, smutek z radością, wolność z przywiązaniem. Moja życiowa melancholia walczy z moim wrodzonym optymizmem.’ Jest kotłem emocji, których nie do końca umie wyrazić, nie radzi sobie ze słowami. Komunikacją międzyludzką i tą w związkach. Wciąż boi się, że przez przypadek zrani kochające ją osoby. A krzyk, który się w niej gromadzi, uwalnia podczas koncertów. W ten sposób radzi sobie z tym, czego nie potrafi powiedzieć ludziom w cztery oczy. Woli śpiewać do tłumów. Życie jednak nie składa się z samego śpiewania do tłumów.
Po zakończeniu trasy Ceremonials Florence zeszła ze sceny, by w pełni na nią powrócić dopiero po ponad dwóch latach. Owa przerwa miała być okresem wyciszenia, odpoczynku, duchowej rekonwalescencji, ale przede wszystkim poznania tego ‚prawdziwego życia’, bo tak naprawdę od momentu rzucenia szkoły artystycznej i podjęcia decyzji o całkowitym poświęceniu się muzyce domem Flo stał się zespołowy tour bus oraz zmieniające się jak w kalejdoskopie, coraz to nowe pokoje hotelowe. Brak bezpiecznej przystani będącej swojego rodzaju oazą dał Florence fałszywy obraz tego jak wygląda dorosłość. Dopiero po wprowadzeniu się do swojego nowego domu zdała sobie ona sprawę, że jeżeli wznieci w nim pożar, zaleje łazienkę czy też zostawi kipiącą wodę na gazie, następnego dnia nie wsiądzie do samolotu i nie zmieni lokalizacji dostając nowe klucze do nowego apartamentu w zupełnie nowym miejscu. Obudzi się tam gdzie zasnęła noc wcześniej i będzie musiała stawić czoła całej tej prozie życia.
Czoła musiała też stawić uczuciu, które całkowicie ją zdominowało – nowej miłości. I o ile okres przerwy miał wpłynąć na rozkwit relacji, o tyle w rzeczywistości wprowadził kolejną dawkę chaosu do i tak zdezorganizowanego życia. Florence znalazła sposób na gojenie odniesionych podczas trwania związku ran – rzuciła się w wir imprez i ocean alkoholu. Picie nie miało na celu przyniesienia wytchnienia czy radości, było bardziej potrzebne do przykrycia całego tego smutku, wynikało z chęci ukrycia się. „Czułam się jakbym była w kawałkach. Moje całe życie to było jeżdżenie w trasę i mieszkanie z Mamą, a wtem nagle znajduję się zupełnie sama w tym małym domku i nawet nie umiem gotować. Zaczęłam się staczać, desperacko próbując przytrzymać się czegokolwiek stabilnego, bo nie wiedziałam, jak mam żyć.”
Remedium na złamane serce okazało się być zgoła inne od topienia się w wysokoprocentowych trunkach, a ‚Koniec jest nowym początkiem’ w tym przypadku nie jawi się jako pusty frazes. Zakończenie wyniszczającego związku i odstawienie na bok alkoholowych libacji stało się preludium do procesu twórczego, którego owocem stać się miał trzeci album. Ogarnięta niewyobrażalnym smutkiem i żalem, w początkowej fazie bycia abstynentką, załamana rozpadem tego co było dla niej tak ważne trafiła pod skrzydła Markusa Dravsa – producenta muzycznego. „Biedny Markus. Nigdy dotąd z nim nie pracowałam. Oczekiwał Boudiki (królowa Icenów z I w. n.e., walczyła z najeźdźcami z Imperium Rzymskiego – przyp. tłum.), królowej-wojowniczki. Tymczasem, codziennie, punkt czwarta, przypadało mu w udziale obcowanie z zapłakaną dziewczyną w legginsach.”
I tak oto rozpoczął się proces naprawiania samej siebie. Markus nie przyjął postawy tego co gładzi po głowie i dzieli łzy płaczącego, wcielił się raczej w rolę ‚dobrego kata’ – dbał o to by Florence się zdrowo odżywiała, ciepło ubierała, ale też regularnie tworzyła. Tworzyła, ale nie przybierając maski mistycznej zjawy czy tajemniczej czarodziejki. Budowanie murów z metafor miało ustąpić miejsca czystym i prawdziwym emocjom. Trzecia płyta nie miała być wyznaniem Florence-Walkirii czy Florence-Ofelii, miało to być najszczersze wyznanie Florence Welch. Flo odłożyła zatem na bok plany napisania albumu koncepcyjnego o procesie czarownic i sięgnęła do najgłębszych zakamarków swojej jeszcze obolałej duszy, by wyjąć jej zawartość i przekazać dalej pod postacią tekstów. Nie tylko teksty były ekshibicjonistyczne, Markus postanowił rozebrać głos Florence z wszelkich studyjnych efektów i udziwnień po to by na płycie słuchacz spotkał się z jak najczystszą i najdoskonalszą formą przekazu.
Flo zastąpiła imprezowe życie iście purytańskim poświęcając każdy procent swojej egzystencji na twórczość. Dom, który z początku tak bardzo przerażał, by później zamienić się w główne centrum zapijania smutków w końcu zaczął spełniać swoje pierwotne zadanie – stał się miejscem odpoczynku po długich godzinach spędzonych w studio, dodatkowo inspirował, koił, dawał poczucie bezpieczeństwa. W tym okresie ukochany Londyn musiał jednak zrobić trochę miejsca w sercu Flo na inne miasto jakim było Los Angeles. Magia Miasta Aniołów dynamizowała pracę nad piosenkami, a regularna zmiana środowiska pozwalała jeszcze bardziej zajrzeć w głąb siebie. Krążąc pomiędzy Europą a Stanami Flo dopracowywała album w każdym szczególe, przygotowując się na dzień jego wydania. Zbliżająca się data coraz bardziej paraliżowała ze strachu, był to bowiem moment uświadomienia sobie, że cały pamiętnik wraz z najintymniejszymi zapiskami pójdzie w obieg milionów.
W końcu nadszedł ten moment i Florence wróciła. Z bagażem doświadczeń ale… szczęśliwa. „Album otoczył mnie pewnego rodzaju kokonem. Z bałaganu towarzyszącego tamtemu czasowi mogłam wyciągnąć piosenki i stworzyć coś z tego; to naprawdę napawało mnie nadzieją. To naprawdę pozytywny album. Traktuje o rzeczach, które są trudne, ale zawsze robi to w podnoszący na duchu sposób.” Wróciła też odmieniona – długie zwiewne suknie zastąpiła garniturami, bajkowe peleryny szerokimi koszulami, krwista czerwień na głowie ustąpiła miejsca jasnemu pomarańczowi, dźwięk organów przyćmiła sekcja dęta i gitarowe brzmienia. Wróciła bardziej świadoma – na okładce płyty patrzy nam prosto w oczy, w teledyskach nie wstydzi się nagości a podczas koncertów sprawia wrażenie jakby barierki oddzielające ją od tłumu nie istniały. Wróciła z tytułem oddającym hołd niebu, mimo że zawsze zdawała się być pochłonięta przez wodę.
Można by rzec, że nowa era uczyniła ją twardo stąpającą po ziemi.
Jednak po tej ziemi nadal stąpa bosymi stopami.
Aleksandra Mielec i Michalina Kowalczyk
Więcej informacji o Florence można znaleźć w książce „An Almighty Sound” napisanej przez Zoe Howe. Kliknij tu, aby przeczytać przetłumaczone fragmenty książki.
Florence Leontine Mary Welch was born on 28th August 1986 in London, the daughter of Evelyn, a history professor specializing in Renaissance studies and Nick, an advertising executive, the inventor of Aero chocolate tagline ‘Have you felt the bubbles melt?’. Florence’s uncle is Craig Brown, the satirist, and her paternal grandfather is Colin Welch, a former deputy editor of Daily Telegraph.
Florence was a shy child, with a porcelain face, brown hair and amazingly green eyes, always covered up with the fog of dreams and magic, which she nurtured in her soul. She read the Brothers Grimm and dressed up as a princess whom she dreamed of being. Florence and her younger sister, Grace, used to make dollhouses out of cereal-boxes and turn their room into Little House on The Prairie, fishing in a towel river. Florence danced in supermarkets, getting lost in narrow aisles, and scribbled lyrics on the covers of library books. As a child, she mixed up dreams with reality to such an extent that once she almost drowned in a pool when she had given rein to her imagination, as she thought she could breathe underwater. In her spare time, Florence tried to access her inner witch and make the boys from the other class love her. When Florence was 10, she dyed her hair juicy red – the colour that would soon become her trademark. She used to accompany her mother during the art history lectures, absorbing fascination with sex, death, love and violence – the main themes of Renaissance. Florence also used to watch musicals and sing. She would always sing. Sometimes her singing irritated her friends and strangers passing her in school hallways, but the sound was coming out straight from her soul. Music has always shaped Florence’s soul and has been a gate to a parallel world, the world Florence cannot describe herself since there are no words that could contain so many unnamed emotions. This is the world to which she fled when the monsters started creeping out from her bed.
From the very beginning, Florence’s life has been filled with suffering. When she was 10, she looked helplessly at her grandfather’s death, and when she was 14, her grandmother committed suicide. When Florence turned 13, she moved out with her mother, sister and a neighbour with his three children. Florence isolated herself from the world, crying on the floor in the corner of her room. Unable to cope with reality, at the age of 16, she tried ecstasy for the first time. She was diagnosed with psychosomatic disorders. In later years, she would drown her cares in alcohol – the world that would bring anxiety but also apparent freedom, and the world where she tried in vain to find solace. This is when music has become her escape from reality and helped to chase away the demons. Florence has been inspired by Celine Dion, Annie Lennox and Kate Bush, but also by Nirvana and Green Day. For a moment, she was a vocalist of two bands, Toxic Cockroaches and Ashok, but soon gave up as she was unable to melt into their music. For a long time, Florence had been seeking her own music path, and finally discovered its outline in a small, shabby studio with Isa ‘Machine’ Summers. She created first melodies on the piano, having no idea about how to play the instrument. She would bang on the drums chaotically, and if there were no drums – she would bang her hands on the walls. Florence would first invent the side vocals and only then would she seek her own voice in them. She would throw herself into clubs and pubs where she could feel free and wild, with the hangover being her greatest inspiration as it was the easiest way for her to expel all the grievances and nightmare monsters. She would invent the lyrics in a swirling haze of alcohol, slowly evaporating from her head. ‘Cosmic Love’ and ‘Shake it Out’ are the outcome of this state of being.
‘Stupid, irresponsible, and drunk’ – Florence uses these three words to describe the younger version of herself. Not without reason. Most of her first tour performances had ended up in the hotel pubs. Sometimes they began right there. Florence was sometimes drunk to such an extent that nobody could make out what she was singing; Florence herself admits that she simply cannot remember many of her concerts. Her performances on stage were often camouflaged by what was happening after them. During one of such parties, Florence had accidentally set fire to a hotel room, lost her phone, tore her dress and crumbled her tooth. ‘I thought this would be my last tour’, says Flo, ‘so I kept drinking’. Now she recalls with fondness the days when, together with her father and Isa Machine, she travelled in a little van. Still, she doesn’t want to go back in time.
Florence spent her 16th birthday jumping out of a tree topless in a local park; she was mesmerized by the feeling of hitting the ground, by the wind in her hair and having no sense of time. Whenever she could, Florence would browse around in second-hand shops where she spent her lunch money. She knew most of the boutiques in East London. As for education, first she attended Thomas’s London Day School, and then Alleyn’s School in South East London. She would often fall into trouble as couldn’t stop singing – anywhere, at any time. She was a student at Camberwell Art College where she got in due to a flower arrangement that spelled out ‘You’re a twat’. However, the college period lasted for only a year since school bored her – she preferred to slumber in her handmade hat or simply write new songs.
She has changed. Retro style clothing from the second-hand stores of East London has been replaced by chic costumes of Gucci and Alexander McQueen collections, and worn-out sneakers have been displaced by Prada high heels. Florence has attended the Oscar and Grammy ceremonies. Her extraordinary style has been enraptured by the world’s greatest fashion designers. High-street retailer Topshop made the first move and designed outfits for Florence for the Glastonbury Festival. Flo has even inspired Frida Gianniani in designing her new collection for Gucci. Moreover, she is the face of Gucci and Karl Lagerfeld’s inspiration. She delighted the audience of Chanel summer show by her presence and the performance of ‘What The Water Gave Me’. She also performed at Mulberry’s party where the models were covered in red wigs.
Fame hasn’t been all too easy for Florence: she recently admitted to battling with depression. She told „I’d gone from being this art student messing about with music to this girl with a record deal, magazine front covers and all this hype…I got through that depression, that heartbreak and so many other things with the album, which is why it’s so emotional. It’s possibly why so many people connect with it.”
Florence favours transparent clothes, old Hollywood-style maxi dresses, midi-length costumes, and the 40s’ style. She has been hailed as the vintage queen. When asked to point out the best style icons, she mentions the American drag queens from The Cockettes band, Francoise Hardy, a singer, and Stevie Nicks, an American vocalist, when she performed with Fleetwood Mac. She herself is always covered in angelic-like ethereal dresses and cape sleeves, of which she says: ‘I like the idea of taking off like a bird. It’s this romantic idea that the music could literally lift me off the stage.’
Despite the enormous success, which she had never dreamed of, Florence is still afraid of monsters, and of loneliness. And it is loneliness that accompanies her in the hotel rooms and in the dark corners of her world, as inseparable as a shadow – or rather its mutated version, not vanishing with the sunset. Sometimes, Florence gets lost even in the corners of her own soul. Still, her childlike joy of life and her inherent optimism do not let her inner demons control her. Florence herself displays a broad emotional palette: ‘I want to be alone and have someone by my side at the same time. I want to feel safe, but I also want to be free. My nature mixes bliss with discomfort, sadness with joy, and freedom with affection. My lifelong melancholy is constantly battling with my inborn optimism’. Florence is a bundle of emotions which she cannot fully express, nor find words for them. Neither is she able to cope with interpersonal relations, including man-woman relationship. She fears she may incidentally hurt the people who love her. A cry, which she accumulates inside, is released during concerts. This is how she deals with the emotions which she cannot express directly.
Designed by Adrianna Polcyn | © Florence + The Machine Fan Club PL 2013 - 2017| Powered by Wordpress